Tak, muszę przyznać to publicznie, jestem uzależniona od maseczek :D Mam tak ogromny zapas, że spokojnie nie muszę kupować przez najbliższe pół roku przy codziennym zużyciu jednej sztuki. Jednak jest jeszcze tyle nowości do kupienia. :D Dzisiaj pokażę wam maseczki z metalicznej serii Detox marki Bielenda. Jesteście ciekawi, która wywołała u mnie zachwyt, a która zupełnie mnie nie przekonała?
Nie będę ukrywać, że kupiłam je ze względu na ich opakowania. Mój wzrok przyciągnęły kosmicznie wyglądające maseczki. :D
Producent zaleca, aby każdą maseczkę zmyć po 10 minutach, ja nałożyłam grubszą warstwę i poczekałam około 20 minut za każdym razem aż całkiem wyschną na twarzy.
Zmywanie nie należy do najprostszych, jednak ja każdą maseczkę zmywam przy pomocy gąbeczki konjac, która robi to szybko i dokładnie.
Silver Detox - maseczka przeznaczona jest do cery mieszanej i tłustej, z widocznymi niedoskonałościami. Czyli taka jak moja, dlatego użyłam jej jako pierwszą z trzech. Maseczka ma konsystencję gęstego kremu o lekko metalicznym, szarym kolorze. Myślałam, że będzie bardziej metaliczna. Ma bardzo delikatny, prawie niewyczuwalny zapach.
Po zmyciu moja twarz była przyjemnie oczyszczona i wygładzona. Zauważyłam, że wypryski, które mam na twarzy przygasły. Pory na policzkach zostały delikatnie zwężone. Nałożyłam nawilżające serum po jej użyciu, ponieważ twarz była lekko ściągnięta. Mój mąż zażartował, że wyglądam jak postać z Avataru.
Blue Detox - maseczka przeznaczona jest do cery suchej i wrażliwej. Zawiera w sobie nano platynę, węgiel aktywny magnez.
Niebieska maseczka ma piękny zapach i kolor. Po nałożeniu wyglądałam jak smerfetka.
Efekt nie jest tak metaliczny jak na zdjęciu z opakowania, jednak delikatnie się błyszczy. Maseczka ma konsystencję gęstego kremu.
Po zmyciu moim oczom ukazał się efekt WOW. Ciągle przyglądałam się w lusterku. Moja twarz była rewelacyjnie oczyszczona, przebarwienia i zaczerwienienia delikatnie przyblakły. Poprawił się koloryt cery i nawet nie miałam ochoty nakładać w ten dzień podkładu.
Gold Detox - Detox & Regeneracja. Maseczka przeznaczona jest do cery dojrzałej i wrażliwej. Zawiera w sobie nano złoto, węgiel i bio calcium. Maseczka ma konsystencję gęstego kremu o lekko metalicznym, złotym kolorze. Podoba mi się jej kolor najbardziej z całej serii. Świetnie nakłada się ją na twarz. Ma bardzo delikatny, przyjemny zapach.
Po zmyciu moja twarz była mocno ściągnięta. Musiałam ratować się serum nawilżającym, aby ten efekt lekko załagodzić. Cera była delikatnie oczyszczona. Jednak moim zdaniem jest to najsłabsza maseczka z serii Detox. nie było tutaj efektu WOW jak w przypadku niebieskiej czy ciut słabszej srebrnej maseczki.
Zdecydowanie najlepiej wypadła maseczka Blue Detox, zaraz po niej Silver Detox i na końcu Gold Detox. Tej ostatniej nie kupię ponownie. Po niebieską i srebrną będę sięgać często na zakupach.
Każda maseczka zawiera 8g kosmetyku i kosztuje 3,39 zł w Rossmannie. Cena wzrosła, kosztowały wcześniej 2,99 zł. Ja kupiłam je na promocji -49% więc zapłaciłam za nie bardzo mało.
Cieszę się, że mogłam je poznać i znalazłam jedną perełkę dla siebie.
Wybaczcie mi moje zdjęcia w maseczkach. :D Ale musiałam je wam pokazać na twarzy. Chcę wprowadzić serię maseczkową tutaj na blogu, bardzo dużo testuję nowych maseczek i zastanawiam się, czy chcecie o nich poczytać. Dajcie mi znać w komentarzu. :)
Życzę wam miłego, wrześniowego już, popołudnia. <3
mam niebieska ale jeszcze nie uzywalam :)
OdpowiedzUsuńZ niej jestem zadowolona najbardziej :)
UsuńZaciekawiłaś mnie tymi maseczkami. Nie widziałam ich wcześniej. Najpierw jednak muszę zużyć zapas koreańskich maseczek, zanim sięgnę po nowe :D.
OdpowiedzUsuńMam trzy, złotą i srebrną użyłam, ale widzę, że niebieska ma najlepszy kolor :) koniecznie muszę ją użyć skoro jest taka dobra.
OdpowiedzUsuńPs. Dziękuję za obserwację, również obserwuję i będe zaglądać.
miałam niebieską i była w porządku, teraz czas na srebrną, ale najpierw zapasy :D
OdpowiedzUsuńDawno nie miałam saszetkowych maseczek.
OdpowiedzUsuńWyglądają super te maseczki :)
OdpowiedzUsuńNiebieską i srebrną również bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że nie są zbyt drogie, super opaska, też chcę taką :)
OdpowiedzUsuńZ tych trzech maseczek najbardziej lubię niebieską, jest świetna <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają te maseczki :D
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam o tego typu posty o maseczkach, bo sama bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńZ tej serii miałam srebrną i w sumie była przyjemna, ale jakoś nie zapadła mi w pamięć. Muszę wypróbować teraz niebieską bo słyszałam o niej dużo dobrego :)
Nie przepadam za maseczkami bielenda, ale nie powiem te kuszą ze względu na kolor i pewnie się na nie skuszę przy najbliższej wizycie w rossmannie ;)
OdpowiedzUsuńAle super wyglądają na twarzy, ha! :D
OdpowiedzUsuńTa pierwsza jest zdecydowanie dla mnie!
OdpowiedzUsuńbardzo chętnie poczytam taką maseczkową serię u Ciebie! :) ja mam tę srebrną, czeka na przetestowanie :)
OdpowiedzUsuńNa razie zaczynam przygodę z glinkami, ale tą niebieską z pewnością wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję używać tych MASECZEK - bardzo się z nimi polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNie znam tych maseczek. Pierwszą i drugą chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńObserwuje oraz zapraszam do mnie https://mojmalykawaleknieba.blogspot.com/
Jeśli spodoba Ci się mój blog to również zaobserwuj :)
Używałam wszystkie trzy i u mnie najlepiej sprawdziła się właśnie ta Gold Detox ;) Też mam spory zapas maseczek tylko, że ja wciąż kupuję nowe, nie mogę się powstrzymać :P
OdpowiedzUsuń