Piękną pogodę przerwała u mnie właśnie burza. Bardzo mocno się rozpadało i nici z siedzenia na świeżym powietrzu. Dzisiaj miałam w planach opalić troszkę ciałko, jednak gdy już ogarnęłam dom i chciałam poleżeć na słoneczku, to ono uciekło za chmury, takie niedobre ;)
Korzystając jednak z wolnej chwili pokażę wam bibułki matujące marki Selfie Project. Do tej pory obchodziłam się bez nich, jednak teraz już nie wyobrażam sobie wyjścia z domu na dłużej nie mając ich w torebce. Wcześniej gdy skóra się zaczynała błyszczeć matowiłam ją dodatkową warstwą sypkiego pudru, teraz wystarczą bibułki.
100 szt błękitnych bibułek znajduję się w ślicznym i poręcznym opakowaniu o wielkości karty kredytowej. Zajmuje na prawdę niewiele miejsca w torebce, nawet tej malutkiej ;)
Latem moja buzia lubi zabłyszczeć, niestety ja tego nie lubię :D W domu, gdy nie mam na sobie makijażu idę po prostu umyć ją żelem i już buzia nie świeci. Lecz gdy mam nałożony makijaż, lub po prostu jestem po za domem ratuję się bibułką lub dwiema. Jedna spokojnie wystarczy na zmatowienie strefy T, na całą twarz zużywam dwa listki.
Skład: Celuloza i 4 barwniki C.I. 17200, C.I. 42090, C.I. 16255, C.I. 19140.
Moim zdaniem barwniki są całkowicie zbędne tutaj. Bibułki nie muszą być niebieskie aby spełniały swe zadanie jak należy. To jedyny minus, alergicy mogą ucierpieć.
Brak substancji niekorzystnych dla młodej skóry: parabenów, SLS i SLES, parafiny, alkoholu.
Rewelacyjnie wchłaniają nadmiar sebum i nasza buźka przestaje nieestetycznie błyszczeć. Bardzo duży plus za nienaruszony makijaż po ich użyciu, sprawdzają się na imprezach czy większych wyjściach. Należy jednak pamiętać, że dociskamy tylko bibułkę do twarzy, nie pocieramy.
Kosmetyki Selfie Project stworzone zostały z myślą o młodych, problematycznych cerach. Moja młoda całkiem już nie jest, ale owszem problematyczna :D W Rossmannie możemy kupić kremy, żele i inne kosmetyki z tej firmy w korzystnej cenie.
Bibułki kosztują 11,99 zł i jest to dobra cena patrząc na wydajność.
Zastanawiam się dlaczego tak późno zdecydowałam się ich używać. Teraz nie obciążam cery dodatkowymi warstwami pudrów.
A wy używacie bibułek aby zmatowić twarz podczas imprez czy upałów?
Mam te bibułki od wczoraj, ale jeszcze ich nie używałam.
OdpowiedzUsuńmam bibułki z wibo już chyba ze 3 lata, jakoś mi z nimi nie po drodze, moja skóra nie świeci się za bardzo,
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi się skończyły moje z Avonu, więc chętnie sięgnę po coś nowego :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam bibułek:)
OdpowiedzUsuńBibułki matujące w mojej torebce to podstawa! :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam takich bibułek, bo nie potrzebowałam ich, ale podrzucę link do Twojej recenzji mojej siostrze :)
OdpowiedzUsuńIdealne na upały, zawsze staram się mieć jakieś w torebce :)
OdpowiedzUsuńPrzydatny produkt, ale faktycznie kolor jest niepotrzebny do bibułek.
OdpowiedzUsuńTych jeszcze nie miałam, ale bardzo lubię tę firmę :)
OdpowiedzUsuńMam bibułki, chyba z trzy opakowania, zawsze gdzieś na dnie szuflady zamiast w torebce... Tych akurat nie używałam ;-))
OdpowiedzUsuńZawsze mam przy sobie bibułki, przydają się teraz, w trakcie upałów :)
OdpowiedzUsuńTych akurat nie miałam, ale regularnie sięgam po bibułki matujące :)
OdpowiedzUsuń